Inne

Rzeczy z dzieciństwa

P – jak Pegasus, przewijanie kaset ołówkiem i plucie z długopisów

Pegasus był jak objawienie! Nagle na naszym rynku pojawiła się konsola, na którą było stać każdego. Co z tego, że była to zwykła podróba Nintendo, skoro działała. Kartridże z setką gier (wszystkie pirackie, kupowane na bazarach i spod lady), kasety i dyskietki, którymi wymienialiśmy się z kumplami. Właśnie! Pegasus miał dwa pady, więc można było urządzać prawdziwe pojedynki na śmierć i życie. Pamiętacie długie godziny grania w Mario, Tetrisa, Contrę? Łezka w oku…

Młodsi nie pamiętają też już pewnie naszego systemu przewijania kaset. Bateria były drogie, a pierwsze Walkmany pożerały je w ogromnych ilościach. Nie można sobie było pozwolić na ich marnowanie. Dlatego kasety przewijało się ołówkiem (był lepszy od długopisu, bo bardziej sześciokątny i lepiej zahaczał się o kółeczka). Robiliśmy nawet zawody, kto szybciej przewinie sześćdziesiątkę albo dziewięćdziesiątkę. A nie było to takie łatwe, bo trzeba było uważać, żeby kaseta nie odfrunęła!

Plucie z pustych osłonek z długopisów może nie należało do najbardziej wyrafinowanych zabaw, ale i tak było świetne. No i tanie. Wystarczył jeden zwykły długopis, najlepiej BIC-a, przezroczysty, z którego wyciągało się wkład i niebieską zakrętkę. Żuło się chwilę kawałek papieru, upychało go do rurki i obrzydliwa broń była już gotowa do użycia
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation