Inne

Ale to już było...

Zacznijmy od Tamagotchi – małego, wirtualnego zwierzątka, które pojawiło się na rynku w 1996 roku i szybko zrobiło wśród dzieci prawdziwą karierę. Elektroniczny zwierzak był na tamte czasy jedną z tych rzeczy, które dziś małolaty określiłyby mianem „must have”. Na czym polegał fenomen tamagochi? Po pierwsze mieściło się w kieszeni, a po drugie nie było jedynie zwykłą zabawką, ale prawdziwym zwierzakiem, który jadł i spał. Trzeba było po nim sprzątać, a kiedy zachorował – leczyć ogromną strzykawką. Ze zdobyciem jajka nie było problemu, bo rodzice chętnie je kupowali. Większość z nich liczyła, że tym razem lekcja odpowiedzialności obejdzie się bez przynoszenia do domu kolejnego akwarium z rybkami lub pogryzionych przez szczeniaka dywanów. Rozpacz połączona z dzikim płaczem zaczynała się dopiero, kiedy nasza elektroniczna świnka morska nie dotrwała do następnej godziny. – Jak umarł mój pingwin, który żył przez 4 miesiące, to miałam traumę. – wspomina Aga.
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation