Kuchnia

straczki

Pikantny pasztet z czerwonej soczewicy

Składniki (na standardową „keksówkę”):
- 3 marchewki (ok 350g)
- 250 g czerwonej soczewicy
- 1 cebula
- 1 ząbek czosnku
- 3 łyżki kukurydzy z puszki
- biała część młodego pora
- 2 jajka
- łyżka koncentratu pomidorowego
- łyżka sosu Worcester-shire (wege mogą zastąpić słodkim sojowym)
- 1 suszone, wędzone chili chipotle (lub 1 świeże chili i łyżeczka wędzonej, słodkiej, mielonej papryki)
- łyżeczka pikantnej mieszanki przypraw
- 1/2 łyżeczki asofetidy (można pominąć)
- 6 łyżek oliwy
- sól, pieprz, 2 liście laurowe

Sposób przygotowania:

Soczewicę płuczemy na sicie, wrzucamy do garnka wraz z wędzonym chili i liśćmi laurowymi. Zalewamy wodą (ma przykryć soczewicę) i rozgotowujemy na papkę. Gdy soczewica się gotuje kroimy w kostkę cebulę i pora a obraną marchew ścieramy na grubych oczkach tarki. Warzywa szklimy na oliwie (jest jej dość sporo ale czymś musimy zastąpić tłuste mięso). Gdy soczewica straci kolor i zacznie wyglądać jak żałosna breja odławiamy liście laurowe. Jeśli używaliśmy świeżego chili to wędzoną paprykę dodajemy właśnie teraz. Taka była ładna, pomarańczowa ta nasza soczewica a teraz…dla poprawy koloru (i dla smaku) dodajemy łyżkę koncentratu pomidorowego (przecier będzie za rzadki), dorzucamy czosnek, kukurydzę, sos Worcester-shire i przyprawy. Miksujemy na gładko. Dorzucamy połowę zawartości patelni, znów miksujemy i dokładamy resztę. Można wszystko zmiksować ale fajnie trafić na kawałki warzyw podczas jedzenia. Próbujemy i doprawiamy solą i pieprzem. Masa powinna być przyprawiona trochę „za bardzo” – jajka i pieczenie złagodzą smaki. Nasza breja wygląda tak:Rozgrzewamy piec do 190° (grzanie góra – dół). Gdy nasza ciapa przestygnie wbijamy do niej jajka, starannie mieszamy i wylewamy masę do wyłożonej papierem do pieczenia, lekko natłuszczonej oliwą formy. Nie pamiętam w jakim programie kulinarnym zobaczyłam ten patent ale przypięcie papieru do formy biurowymi klipsami rządzi! Wierzch można posypać pestkami, ziarnami – ja posypałam chili w płatkach bo ostrej nuty nigdy dość! Pieczemy ok. 60 min (aż wierzch się lekko zrumieni a masa odejdzie od ścianek). Nie próbujemy wyciągać z formy ani kroić gorącego pasztetu – rozpierniczy się aż miło. Pasztetem zajmujemy się gdy całkowicie wystygnie.
Momencik, trwa przetwarzanie danych   loading-animation