Historia
Jeśli zapomnę o Nich-Ty, Boże na niebie, zapomnij o mnie. Żeby Polska Polską była...
wiceadmirał Józef Unrug (1884-1973)
21 grudnia 1932 Prezydent RP Ignacy Mościcki nadał mu stopień kontradmirała ze starszeństwem.
W Hamburgu na swoje nazwisko kupił pierwszy polski okręt- ORP "Pomorzanin".
21 sierpnia 1939 przeniósł Dowództwo Floty na Hel. Po ogłoszeniu mobilizacji 24 sierpnia został dowódcą Obrony Wybrzeża, bezpośrednio podległym Naczelnemu Wodzowi marszałkowi Polski Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi. Pomimo, iż od pierwszych chwil II wojny światowej dowodzone przez niego wybrzeże zostało odcięte od pozostałej części kraju, poddało się jako jeden z ostatnich punktów oporu. 1 października w związku z zepchnięciem resztek odciętych sił na Półwysep Helski i brakiem sensu dalszej obrony, podjął decyzję o kapitulacji. Kontradmirał Unrug wraz z pozostałymi marynarzami i żołnierzami dostał się do niewoli niemieckiej. Przebywał w oflagach X B Nienburg, VIII B Silberberg, XVII C Spittal, II C Woldenberg, VII B Sandbostel, IV C Colditz, X C Lubeka, a od 1941 w VII A Murnau. Uwolniony został w 1945.
"Był żołnierzem z krwi i kości. Dyscyplina, lojalność, godność osobista – to nie były czcze frazesy. Wymagał tego od nas i od siebie. W Colditz znajdował się starszy od niego stopniem generał dywizji Tadeusz Piskor. Admirał nigdy nie pozwolił na najmniejszy w stosunku do generała nietakt. Przeciwnie, stale podkreślał, że wszystkie jego rozkazy i zarządzenia są uzgadniane z gen. Piskorem (...) był bardzo czuły na schludny wygląd i właściwe zachowanie oficerów. Z całą surowością zwalczał tzw. obozową abnegację. Naturalnie oficerowie marynarki znajdowali się pod specjalnym obstrzałem admirała. W myśl obozowego regulaminu generałowie byli zwolnieni od udziału w apelach. Admirał przeważnie obserwował z okna odbywający się apel. Żartowaliśmy wówczas, że zapisuje sobie nazwiska marynarzy, którzy mu "podpadli". Miał zawsze surowy wyraz twarzy, raz tylko widzieliśmy go śmiejącego się"[4].
Jako urodzony pod Berlinem w spolszczonej rodzinie o niemieckich korzeniach arystokratycznych. w młodości mówił lepiej po niemiecku niż po polsku, lecz w obozach kontaktował się z Niemcami w języku polskim, przez tłumacza. Swojej niemieckiej rodzinie, która odwiedziła go w oflagu, i starym kolegom z niemieckiej marynarki (wysłanych aby go przywrócić na niemiecką stronę) powiedział, że 1 września zapomniał, jak się mówi po niemiecku. W obozach przeczytał ponad 400 książek po angielsku i francusku i żadnej w języku niemieckim. Odmówił przejścia w stopniu admirała na stronę niemiecką i objęcia ważnego stanowiska w Kriegsmarine, dzieląc niewolę wraz ze swoimi żołnierzami
"Po wybuchu wojny niemiecko-radzieckiej wieczorami urządzano w obozie demonstracje na cześć ZSSR. Jeden z naszych oficerów wyrzucił z okna butelkę, która upadła obok wartownika. Niemcy zrobili z tego straszną chryję. Do admirała przyszedł von Schmidt prosząc by sprawca się przyznał, a zostanie ukarany dyscyplinarnie. Sprawca nie chciał się ujawnić, ale pod presją admirała ostatecznie przyznał się. Niemcy natychmiast go zamknęli i oddali pod sąd za zamach na niemieckiego żołnierza. Prokuratura domagała się kary śmierci. Sąd, posiadający jakie takie poczucie sprawiedliwości, wymierzył karę 8 lat więzienia. Natychmiast po aresztowaniu owego oficera admirał zawiadomił niemieckiego komendanta, że nie będzie pełnił funkcji męża zaufania. Jeszcze tego dnia zjawił się u niego von Schmidt. Admirał zażądał tłumacza. "Czy pan admirał nie zna niemieckiego?" zapytał zdziwiony von Schmidt. "Nicht immer (nie zawsze)" odpowiedział Unrug. Von Schmidt wyszedł i po godzinie wrócił z tłumaczem. "Nie będę z wami współpracował – objaśnił admirał – jesteście ludźmi niehonorowymi". Nie pomogły żadne tłumaczenia Niemca, że stało się tak na polecenie władz, że on nie może nic zrobić itp. Admirał powtarzał uparcie: "Nie będę z wami współpracował". Postawił na swoim. Mężem zaufania obozu został gen. Piskor, a admirała wkrótce zabrano z Colditz do oflagu w Lubece.
MA==